Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Łkanie zatamowało mu mowę. Po długiej minucie Wenuczy z ogromnym wysiłkiem pochylił głowę do głowy królowej i usta przytknę! prawie do jej ucha. Gorączkowy jego oddech musnął jej włosy.
— Powiedz Swenowi... że znam jego serce... jego tajemnicę... i zaklinam go umierając, aby w miłości swej tragicznej... szukał talizmanu szczęścia... nie zaś zatracenia... i... powiedz mu, że go błagam, by nigdy na życie swoje nie podnosił ręki, chociażby...
Gizella nagle z okropnym wstrząsem oderwała głowę od ramienia chorego, przerażpne oczy jej miały w sobie grozę straszliwą i rozdzierający ból. Patrzyli na siebie badawczo, wymownie.
— Przeczułem go, bom znał jego... szalone cierpienia i... ocaliłem go w porę... od tego piekielnego sztyletu...
Z piersi Gizelli wydarł się stłumiony krzyk.
— Boże! Boże!! kiedy to było?!
— Przed dwoma laty... gdyś ty, pani... w Doken... ale nie zdradził się przede mną... milczał, cierpiał choć... widziałem jego mękę i... co go pchnęło do tej rozpaczy... Boję się teraz... że po mojej śmierci znowu targnie się...
Usta Gizelli spadły, jak węgiel rozżarzony, na czoło starca.
— Nie!... nie!... ja!... — jęknęła chwytając oddech rozgorączkowanemi wargami w pierś wzburzoną...
Mowę jej zahamował skurcz dławiący, rozpętała się w niej burza, szalona, zrozumiała teraz wszystko, wszystko...
Nagle usłyszeli przy drzwiach czyjeś prędkie kroki, ciężka kotara poruszyła się. Gizella w jednej chwili zerwała się z miejsca i szybko otarła załzawione oczy, z niesłychanym wysiłkiem zwalczając swój wybuch.
— Książę... syn twój... przybywa, — rzekła, rwanym głosem, spojrzawszy odruchowo w tę stronę...
Starzec poruszył się. Istotnie, do komnaty wszedł Sweno, przystanął i... wolnym krokiem zbliżył się do łóżka. Gizella prawie mechanicznie wyciągnęła do Swena rękę, on ujął jej dłoń mocno, przytulił do ust i spojrzał na nią blisko, wzrokiem dziwnym, pytającym. Gizella spuściła oczy i, skłoniwszy się głową, odeszła prędko.
— Sweno... — rozległ się zmęczony głos chorego.
Książę przyklęknął przy łóżku, ucałował ojca serdecznie.
— Wróciłeś, synu, gdyśmy o tobie mówili... z królową. Nie spodziewałem się już widzieć ciebie przed śmiercią... Dni... może godziny pozostały mi jeszcze...