Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cesarz uśmiechnął się tajemniczo, zmrużył oczy, badając wyraz twarzy matki, poczem nagle ruchem zdecydowanym sięgnął do stolika po leżące na niem płaskie pudełko safianowe, przyniesione przez siebie i wręczył je księżnej. Rzekł uroczyście z ognikami w oczach:
— Dla Gizelli.
— Cóż to jest, Ottokarze? Dla kogo? Co to znaczy?
— Niech ci, matko, cudne imię młodszej księżniczki arwijskiej, wystarczy za odpowiedź.
Księżna drżącemi rękami otworzyła pudełko, spojrzała przez w złoto oprawne szkła i naraz zmarszczyła brwi, ciskając w oczy cesarza dwie błyskawice groźnego wzroku.
— Narzeczeńska bransoleta Ururgów?... Co to jest?... Nic nie rozumiem.
— Czyż nie wiedziałaś, matko, że bransoletę Ururgów zabieram do Arwji?
— Dla Cecylji!
— Otóż przeznaczenie moje chciało i zrządziło inaczej. Tą bransoletę zechciej, mamo, zapiąć na rączce młodszej córki księcia Maksymila, Gizelli.
Księżna zerwała się z miejsca, zapłonąwszy na twarzy ognistą łuną wzburzenia.
— Wasza cesarska mość, żartujesz sobie ze mnie! Lecz to doprawdy nie jest chwila na żarty z twej strony...
Cesarz wstał również.
— Chwila jest bardzo poważna, matko, a postanowienie moje nieodwołalne. Oznajmiam, iż tylko Gizella będzie moją żoną.
— Ależ, Ottokarze, wszak Gizella — to dziecko! Skąd ci przyszedł do głowy taki zamiar. Młodsze księżniczki arwijskie nie bywają jeszcze w świecie. Jak ją poznałeś?... Co to znaczy?
— Dziś rano przypadkiem spotkałem Gizellę w parku i pokochałem ją od pierwszej chwili, spędzonej z nią. Jest uosobieniem piękna, oczarowała mnie. Tylko jej białych skroni godna jest korona sustjańska!
— Niedorosłego dzieciaka!... Oszalałeś, Ottokarze!
Cesarz zesztywniał.
— Zważaj na zbyt pohopne słowa, księżno... za drzwiami stoją kamerdynerzy.
Księżna spostrzegła, że istotnie posunęła się za daleko. Skłoniła głowę zmieszana.
— Wasza cesarska mość mi wybaczy...
Ottokar podszedł do niej i miękko, łagodnie ujął ją za rękę. Przemówił zciszonym głosem serdecznie:
— Mamo, rozpogódź oblicze, bo doprawdy niema w tem nic tragicznego. Rozumiem, nie znasz Gizelli i dlatego