Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz przeszła chwila i grom nie uderza,
Łzy i męczeńska krew się leje świeża,
Wolność nie świta i nadzieja zgasła,
Mijają lata a nie słychać hasła.

Awra Rawady puste, głuche stoi.
Próżno tam szukać bohatera w zbroi,
Jeno dąb stary tajemnicę chowa
I w szumie jego słychać groźne słowa.

„Wrócę, lecz nikt mnie od walki nie wstrzyma,
Miecz mój wyrośnie na topór olbrzyma“...
I znowu wiara Rekwedy ozłaca
I naród czeka, lecz Sweno nie wraca!

Gizella wzruszona, blada zwróciła się do księcia:
— Okrutna pieśń, bolesna...
— To pieśń ludowa, poczęta na mogiłach doby ubiegłej — odrzekł głucho.
Patrzyli na siebie przez chwilę milczenia, jakby dusze ich porozumiewały się z sobą, a wtem Gizella podała księciu obie ręce ruchem żywiołowym i z zapałem w oczach, rzekła:
— Pieśń powstanie nowa! Bohater Sweno wrócił i zwyciężył!
Wenuczy w mocnym uścisku ujął jej drobne dłonie i zawołał płomiennie:
— Ty zwyciężyłaś, pani!

KONIEC TOMU I.