Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cesarzowa klasnęła w ręce radośnie.
— Na Rekwedy, czy tak?...
— Jeszcze nie, tym razem. Najpierw postanowiony jest wyjazd nasz w celu wizytowania obcych dworów.
— Ach, to ciekawe! tylko... zapewne bardzo krępujące swobodę. Trzeba będzie strzedz się na każdym kroku, by czegoś niewłaściwego niepopełnić.
— O tak, Zili, nie można będzie zdejmować nawet rękawiczek w czasie niewłaściwym, jak to zrobiłaś na ostatniem przyjęciu dworskiem.
— Już o tem wiesz? taka drobnostka!
— Mówią o tem na dworze, ale jakże to było?
— Nic więcej, tylko gdym zdjęła te nieszczęsne rękawiczki, wielka ochmistrzyni zwraca się do mnie z uwagą, że nie wolno zdejmować, bo to się sprzeciwia dworskiej etykiecie. Więc oburzona odpowiedziałam jej, że dziś ten szczegół etykiety może pozostać bez znaczenia.
— Dobrze zrobiłaś, Zili. Najgorsze jednak, że rękawiczki twoje, gdy je niechcący opuściłaś, ktoś podniósł i dwór o tem wie.
— Nie interesowałam się istotnie co się z niemi stało. Któż podniósł?...
Któryś z oficerów gwardji. Mówią, że otrzymał je od ciebie... w łaskawym darze.
Cesarzowa parsknęła śmiechem.
— Zabawne! może mu jeszcze kazałam nosić je na hełmie?...
— Nie, bo on nosi na... sercu — odrzekł cesarz zmrużywszy oczy.
Gizella spoważniała.
— Poco mi to mówisz, Ottaro, czy wierzysz w takie baśnie?
— Ani trochę, Zili...
— No, więc oto mi tylko chodzi i niema o czem mówić.
Cesarz przytulił główkę żony do piersi z uczuciem niewysłowionego rozczulenia.
— Ach, ty mój uroku... cudna gwiazdko moja... trzeba się jednak bardzo strzedz, bo zbyt wiele oczów na ciebie patrzy, a tak wiele zachwytów wzbudzasz. Majestat twój nie uchroni cię od uwielbień męskich, nawet zbyt gorących... Na obcych dworach każdy twój krok będzie zauważony, każde niemal słowo publikowane.
— Wiem o tem niestety. Ale bądź spokojny, wybrnę z tej próby bez zarzutu, a potem... wycieczka na Rekwedy, nieprawdaż?