Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Więc chodźmy i my. Jestem panu bardzo, bardzo wdzięczna.
— Och... był moment... jednakże...
— Pan myślał, że się obrażę?... Nie wiedziałam powodu pańskiej wymówki, nie odczułam przez nieświadomość swej nierozwagi, tam, przy stole gry.
Wyszli z czytelni. Schodzili razem po schodach w dół, do atrium. Andzia odwróciła się do Horskiego z uśmieszkiem, który miał w sobie odrobinę zalotności.
— Czy już jestem w opinji pańskiej... naprawioną?..
— Najzupełniej. Zresztą ten nietoperzyk psujący mi panią, nie dotknął bezpośrednio jej samej, tylko zaćmiewał orbitę pani, jej aureolę.
Nagle przystanął i spytał z kolei.
— Teraz jabym pragnął pewnego wyjaśnienia, bo mnie niepokoi... początek był taki: „najpierw nie zależy mi na tem, aby się panu...“
— Panie, na Boga, dość wyjaśnień!
Zbiegła prędko ze schodów. On szedł za nią i patrzał, na twarzy drgnęło mu parę muskułów.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Andzia wracała do willi Nordiców razem z nimi. Nie odpowiadała na zaczepki Roberta, drażniły ją dowcipy Lory. Poczuła nagły wstręt do tej pary. Ogarniał ją przesyt i nuda. Dość tych zabaw czczych, tej bezmyślnej włóczęgi z ludźmi, którzy jedno tylko mają na myśli upijanie się najwyskokowszemi narkotykami życia. To co ich bawiło, ją zawstydzało, co podnietą było dla nich, ją przejmowało obrzydzeniem, wzgardą. A jednak wciągnęli ją w swój wir. Dlaczego pozwoliła się opętać i nie otrząśnie z siebie bierności z jaką przebywa wśród nich?... Bo nie z zapałem wszakże. Oni nie nęcą, nie wabią, oni ją tylko trzymają.
Ale jakież tego skutki?... Ich towarzystwo naraża ją na podejrzenie, że jest ich pokroju.
To co mówił Horski jest słusznem. W tem środowisku hazardu, namiętności, w tej jaskini swobodnych obyczajów i kobiet lekkich, tu gdzie na każdą kobietę młodą i piękną można patrzeć z zastrzeżeniem, tu trzeba uważać niemal na każdy krok, by nie był fałszywie zrozumianym. Szczególnie, gdy się przebywa w towarzystwie, które niema tu solidnej marki...
...Poco ja tu przyjechałam?... Mogłam się po Lorce wszystkiego spodziewać.
Horski ma słuszność. Ukazanie się z tymi dwoma, skoro oni mają taką opinję, jak mówił Oskar, mogło skompromitować. Gra pociąga, gdy się jej raz spróbuje, to się grzęźnie... Nie