Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Postać jego miała zarysy energiczne, twarz chłodna, niezłomną była, przemawiał za siłą, i sam miał ją w sobie, jakby skupioną.
Ale była to inna moc niż naprzykład Kościeszy; tamten występował jako siła bezczelna, zaborcza, bezwzględna, dzika nawet, ten... jako siła kulturalna, klasyczna, władcza, pociągająca arystokratyzmem. Tamten... tygrys, ten... lew, tamten dziki barbarzyńca, ten wytworny patrycjusz. Tamten przeraża, ten imponuje.
Szary wzrok Horskiego przenikał Andzię na wskroś, źrenice jego były zagadkowe, trochę cyniczne, lecz bez odrobiny zmysłowej brutalności. Patrzyli sobie w oczy przez chwilę. On uśmiechnął się.
— Przeraziłem panią, czy tak?...
— Zadziwił mnie pan. Pierwszy raz spotykam człowieka, który tak śmiało głosi swą niewiarę. Ale wszakże to nie apostazja?...
— Nie, apostatą nie jestem, bo religji, w której mnie wychowano, nie wyrzekłem się dla żadnej innej wiary. Ale ateuszęm nazwie mnie pani z pewnością. Katolicyzm uważam za najpiękniejszą fantazję religijną, za najbardziej poetyczną i mającą najwięcej barw w swej tęczy. Tęcza katolicyzmu niezaprzeczenie opasała sobą prawie pół świata, dlatego, że najpotężniej działa na ludzką wyobraźnię. W żadnej religji niema tyle naprawdę pięknych legend co w starym i w nowym testamencie. Buddaizm także malowniczy i piękny, szerokie zakreślił kręgi, bo tak samo działa na umysły, żądne tajemnic i skłonne do misterjów.
— Jaka to naprzykład cudna idea Nirwany. Gdybym wierzył w duszę, wolałbym nirwanę, spokój błogosławiony, niż metampsychozę, w którą pani wierzy, z jej wieczystą udręką co raz nowych wcieleń. To straszne!
— Czyż lepsza wiara, że powstałam z nicości duchowej, i pójdę w nicość?...
— Lepsza. Niech mi pani wierzy, bo przynajmniej nie mam w sobie tej niepewności, że może siedzi we mnie teraz jakiś zbrodniarz. No, dziękuję za taką przyjemność. Ponieważ katolicyzm w założeniu jest piękny, zatem i metampsychozy nie uznaje, pani nie jest także dobrą katoliczką, panno Anno. Nie tylko nie posiada pani apologietyki, aby walczyć z takimi jak ja bezbożnikami,ale i sama pani grzeszy.
Tarłówna zaśmiała się.
— Względem pana nie podjęłabym się apostolstwa, ba wszystkie moje argumenty, mogłaby zdruzgotać jednym zamachem jakaś... dynamomaszyna, lub nawet wizja jej.
Horski ruszył brwiami w uśmiechu.