Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Niech pani tam nie jedzie, błagam panią, pani tam znowu uwięźnie.
— Zapewniam pana, że za kilka dni będę w Toporzyskach.
— W Wilczarach... pani Anno... tylko w Wilczarach. Tamto... przepadło.
Bolesny skurcz skrzywił twarz kobiety, schyliła głowę, chcąc ukryć nowe łzy, i szepnęła cichutko, z beznadziejną rozpaczą:
— Na ostatnim skrawku... mojej ziemi.