Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lana łzami, drżąca na całem ciele chwyciła Drohobyckiego za ręce.
— Niech się pan nie dziwi mej słabości, ciężkie miewam chwile w życiu, ale i to jeden z ciosów najokrutniejszych.
Znowu krótki łkający spazm.
— Ani chwili do stracenia, muszę jechać tam... ratować, co się da ocalić.
— Tak, pani, tak — zawołał gorąco, żałuję teraz, że nie przyjechałem wcześniej ostrzedz panią, lecz sądziliśmy wszyscy, że pani idzie z mężem ręka w rękę, że on panią ostatecznie wciągnął w swój świat. Znany nam był wyjątkowy wpływ pana Horskiego na panią. Nikt nie przypuszczał, że pani jest otoczona siecią intryg i kłamstw.
— I wy mogliście wierzyć, że się was wyrzekłam?... że tak bezczelnie zapomniałam o kraju i... Ewelina uwierzyła w to?... to straszne!... to... to... podłe...
— Pani Anno, niech pani nas nie potępia, my...
— Ja nie dziwię się panu i okolicy, ale Hadziewicz, Ewelina... Grześko wreszcie... lub Kościesza... Janusz...
— Niechże pani nareszcie przestanie wierzyć w Kościeszę. On należał do tych, co panią okradali nie tylko przedtem, lecz i teraz. On jest w spółce z żydem szachrajem, którego zarekomendował zarządowi Toporzysk, jako kupca na lasy wilczarskie.
— Zarządowi, a wszak Toporzyska sprzedane?...
— Sprzedaż dokonała się przed miesiącem, Krasną duszohubę zaś wycinali w ciągu ostatniej zimy. Po bezskutecznych odwoływaniach się do pani, panna Ewelina pisała do Monte-Carlo do pani von Bredov Nordica z zapytaniem, gdzie się pani znajduje. Odpowiedź była, że albo w Paryżu lub w Hurlestone-House, słowem niewyraźnie. Natomiast Nordicowa udzieliła nam dużo szczegółów o... istotnej sytuacji pani, które otworzyły nam oczy na jej... niedolę.
— Jakimże sposobem pan mnie tu znalazł?
— Pisaliśmy do pani do Paryża pod adresem jej męża, otrzymaliśmy adres od administracji. Stamtąd również nie było odpowiedzi. Wówczas pojechałam sam.
— Do Paryża?...
— Tak. W hotelu, w którym mieszkał pan Horski, poinformowano mnie, że panią odwieziono już przed trzema miesiącami chorą do Anglji, pan zaś wyjechał do Londynu. Domyśliłem się, że pani jest albo tu albo w Londynie i postanowiłem najpierw szukać w Hurlestone-House. Tym razem szczęście mi sprzyjało.
— Gdzież się pan tu zatrzymał?...
— W Duwrze. Postępowałem jak detektyw, przyznaję. Zwiedzałem w Hurlestone-House jako turysta, wyśledziłem,