znasz, nie odrzucisz, gdybyś nawet chciała. To wzrasta samoistnie i nieda się wyplenić. Brawo! Jesteś Anni na dobrej drodze.
— Przeciwnie, błądzę w ciemnościach i drogi nie widzę. Moja dawna, jasna i dobra już mi się teraz rozdwoiła... zatarła... Padł na nią mrok — szepnęła Andzia smutnie.
— Bo olśnił cię inny, plastyczniejszy szlak. Ku niemu dąż a zyskasz spokój i nawet szczęście. Lepszym jest realny wiatr złudę rozwiewający, niż mistyczne tumany biblijne. Wytwarzają one duszną mgławicę w umyśle. Bądź Anni esprit fort. Baśnie, którym dawniej hołdowałaś i te twoje dobre niby i jasne drogi zostaw dla tych, co niedostąpili łaski przejrzenia. Głów do pozłoty nie zabraknie, ślepców również.
— Może to ja właśnie ślepnę?... Mówisz, że złuda nie jest szczęściem?... jednakże ona daje nadzieję i rodzi ideały; dwa czynniki życiowe, bardzo potężne. Gdy ich zabraknie....
— Ach, no, wówczas wstępuje na tron gieneralna... istota rzeczy. Daje ona swym poddanym najwyższy dorobek umysłowy. Przytem nie męczy, lecz koi. A propos, ty Anni wydajesz mi się zmęczoną, znowu zbladłaś i masz podkreślone oczy. Co ci jest?...
Przyciągnął ją do siebie z fotelem.
— Daj pokój... Oskarze... Zostaw mnie.
Ale jego oczy świeciły już lubieżnie. Zaczął ją pieścić po swojemu, obcesowo.
— Nie broń się, opór zawsze zwalczę... jestem spragniony ciebie. Tylko mi nie blednij, nie chudnij, tego nie lubię i nie bądźże taką apatyczną, to cię szpeci. Gdy jesteś słabiutka, rozczulasz mnie, ale nie bądź bierna. Opór bierze się przemocą, bierność się pomija, słabość łagodnością. Nie zechcesz chyba, abym cię pomijał. Co?... Tego żadna żona nie pragnie. Dziś powinienem być hojnie obdarowany przez... moją panią, bo najpierw chcę tego, a przytem mam dla niej wesołą nowinę...
Andzia nie miała czasu zapytać o co chodzi, gdyż w tej chwili poproszono ich do stołu.
Podczas kolacji Oskar opowiadał nowinki z Londynu, mówił dużo o wyścigach na derby, śmiał się z nowych awantur sufrażystek i z tego, że Katy już zdecydowanie do nich należy.
— Nie chciałbym stracić widoku jak policjant będzie ją ciągnął do więzienia. Per Bacco! to byłoby widowisko ciekawe. Policman powinien się uzbroić w tęgie rękawice i w przyłbicę, bo go Katy pogryzie i podrapie. Najpewniej także pierwsza umrze w więzieniu głodową śmiercią. Zawzięta jest.
Anna spytała o zapowiedzianą nowinę, lecz Oskar uśmiechnął się tylko.
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/258
Wygląd
Ta strona została skorygowana.