Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XXVI.
Via doloris.

W strojnym buduarze w Hurlestone-House, Anna Horska czytała Voltair’a.
Postać jej zmieniona bardzo wyrażała apatję i widoczne zniechęcenie. Twarz blada anemicznie, oczy przygasłe, usta jak zwiędłe kwiaty. Kaszlała, często dotykając ręką zbolałych piersi. Do pokoju wpadał potężny huk morza i wicher uderzał w szyby, że dźwięczały, jęcząc żałośnie. Wilgotne, słone i zimne powietrze wsiąkało do pokoju, pełzając po ścianach, mrożąc. Anna otuliła się szczelniej szalem z dreszczem niemiłym. Wreszcie zadzwoniła.
Wszedł stary służący, ubrany we frak i w krótkie spodnie, przy pończochach sięgających do kolan. Wygolony, z ostremi rysami, niesympatyczny.
— Jakóbie, proszę napalić na kominku, chłodno tu.
Sługus mruknął pod nosem i wyszedł.
Gdy ogień błysnął, Andzia przysunęła fotel do kominka, rzuciła książkę i wpatrując się w płomień jęła rozmyślać, poco to czyta, jaka z tego korzyść?... Zostaje gorycz w duszy, cierpki smak i bunt. Tyle już dzieł przewertowała, które męczyły ją, niepokoiły, często oburzały. Oskar podsuwa jej te książki. Poznała wszystkie utwory Zoli, Voltair’a, D’Annunzia, Bourget’a, Jana Jakóba Rousseau, najśmielsze pióra francuskie, włoskie, angielskie wertowała w oryginale lub tłumaczeniu.
Oskar dostarczał jej mnóstwo książek o charakterze antireligijnym, bezczeszczących wszystko co święte i co nauczyła się cenić. Czytała je niekiedy ze wstrętem, odrzucała, znowu wracała do nich i piła truciznę z całą świadomością, ale zachłannie. Czasem budził się w niej zmysł ostrzegawczy, aby do goryczy własnej nie dolewać kropel nowych, które przepalają duszę jadem niebezpiecznym. Lecz w ślad za tem następowały refleksje, że jednak ten jad posiada w sobie dużo atomów zastanawiających. I ciągnęło ją do tych książek siłą nieprzepartą. Nurzała w nich umysł skołatany, gubiła tęsknotę duchową i nostalgję za krajem.