Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XXV.
Na Zatracenie.

Wśród skalistych ścian, z wielkich, omszałych kamieni tworzących jakby tunel rozwarty u góry, w skale najwyższej wykuta była kapliczka mała w objętości, wysmukła, z gotyckim drewnianym daszkiem. Prostopadła od kapliczki w dół biegła wąska drożyna, jakby ją potok wyżłobił pośród kamieni i nikła w gąszczu liściastego parku. Huk rzeki mieszał się tu z rozgwarem drzew, których wyższe korony górowały nad głazami, nabierając już na swe liście gorących barw jesieni.
Moty białej pajęczyny wiły się na kamieniach oplatając przędzą dróżkę, po której szła Anna Horska, prędko, nerwowo, w obawie, by jej kto nie przeszkodził. Wstąpiła na schodki kamienne kapliczki, otworzyła okienko i nagle, padłszy na kolana, zapłakała z głębi serca. Łkania rwały się z jej piersi, bólem nabrzmiałej.
Żegnała się oto z parkiem ukochanym, z kapliczką przed którą modliła się codziennie, powierzając jej swe troski i radości. Gorycz trawiąca jej serce, znalazła ujście; wśród skał martwych, przed wizerunkiem Bogarodzicy, młoda kobie skarżyła się, że musi opuścić wszystkie drogie miejsca i jechać w świat, na dolę niepewną, z trwogą w duszy i z tęsknotą. Oskar nie dał się przekonać i nie ustąpił. Wyjeżdżał do Anglji i żonę zabierał z sobą stanowczo.
Od pamiętnej dla Andzi sceny w Temnym hradzie, tkwiło coś pomiędzy nimi, co odczuwali oboje, zwłaszcza ona. Nić, będąca spójnią ich względnego szczęścia, zwikłała się, harmonja ich pożycia została naruszoną. Andzia to wyczuła intuicyjnie i bojąc się zupełnego rozłamu, uległa mężowi. Strute w niej były pierwiastki dawnej wiary w niego, zaczęła go analizować, patrząc nań krytycznie i raz wzbudzone podejrzenie dojrzewało w niej uporczywie.
...On tylko pożąda mych pieniędzy i... mego ciała.
Broniła się przed tą myślą jak przed wrogiem, zamykała umysł, odwracała duszę ze wstrętem, by nie dać się rozwielmożnić okrutnej, a coraz plastyczniejszej prawdzie.