Jakieś chóry anielskiego śpiewu, melodje czarowne... tak jak ta muzyka na chórze... i te słowa... wyraźnie te same... czytała je kiedyś, na pergaminie... Czy to kto mówił?...
Podszedł do niej Horski.
— Już wychodzimy. Prawda?
— Tak.
— O czem pani tak myśli?
— Szukam w pamięci pewnych słów, które...
— Które co?...
— Gdzieś... kiedyś słyszałam... jakby wróżbę... Teraz powiedziano mi znowu...
— Kto powiedział? Ksiądz?
— Tak.
— Jakież to słowo? Jeśli wolno.
— Miej Boga w sercu — rzekła głucho.
On przytrzymał wzrok na niej.
— Zbyteczne zastrzeżenie. I tylko tyle powiedział.
— Błogosławił mi.
— Pani jest znowu mistycznie usposobioną. Niech pani już rzuci zasłonę na wszelkie wróżby, smutki, tęsknoty. Chodźmy na Piazzetę. Słońce cudowne i morze. Życie jest piękne, panno Anno. Trzeba zeń korzystać.
Wychodziła z bazyliki z powtórnem uczuciem, że odwraca się od bramy, za którą przeszłość została, że rozbrzmiało już nad nią jakieś uroczyste Amen.
...Załamał się ostatni most... teraz już nowe drogi...
...Miej Boga w sercu...
Gdzie ja to słyszałam... gdzie?...
Wyszli na plac: Słońce, jasno, wesoło. Mnóstwo gołębi. Tyle uroku, powabu... Królowa mórz... Wenecja.
...Życie jest piękne.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Zwiedzali Wenecję. Poważna cisza starożytnego grodu dożów wywierała na Andzię wpływ kojący. Wiekowe mury pleśnią okryte, gmachy, architektoniczne cuda, cichy, słodki Adrjatyk, wszystko upajało jej naturę wrażliwą i kojarzyło się z sobą w harmonję.
Horski wiedział wybornie czem ją ułagodzić i rozproszyć jej smutki, stał się troskliwym opiekunem i niezrównanym ciceronem. Nie mówił jej nic o swych zamiarach, był delikatny, wstrzemięźliwy, ale czujny. Rozmawiali z sobą dużo, często ścierając się w zdaniach, lecz tylko o kwestjach ubocznych, nie naruszając osobistych. On mówił jej o sztuce, gdy zwiedzali szczegółowo artystyczne budowle, świątynie, lub akademję sztuk pięknych. Tam przed obrazami Tycjana, Pawła Veronese, Giovianiego Bellini, Sassoferrat‘a — Andzia stawała w zachwyceniu, Horski zaś tłumaczył jej treść obrazów i epokę pochodzenia. Ogromne wrażenie zrobiło na Andzi płótno Paula Vé-