Przejdź do zawartości

Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nie puszczą do Andzi, zatrzymają!
Nagle z przeogromną trzeźwością uświadomił sobie całą prawdę.
... Hańba siostry... Anna go nie kocha, nie kochała nigdy... Wereżba... Kościesza... jego trutki... Życie... Takie życie?...
...Bankrut moralny... ruina!...
Pociąg był tuż, tuż.
— Tak jak wtedy Andziu! Tak jak wtedy!...
Jan skoczył jak żbik wprost pod koła lokomotywy.
Przewaliły po nim ciężkie, czarne masy. Pociąg gnał dalej.