Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 1.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tarłówna zerwała się prędko i podążyła za nim. Czuła wyrzut, że przez godzinę zaniedbała ciotkę.
Lora wyszła za nią.
Jan rzekł cicho do Andzi, przy drzwiach konającej matki.
— Wstrząsnęła się zanadto widokiem Lory, robiła jej wymówki straszne, doktór mówi, że agonja zbliża się. Ułagodzić ją, ty to potrafisz, tylko ty, Andziu. Ciebie woła i pragnie byś była przy niej.
Weszli. Tarłówna wzięła delikatnie rękę chorej, jakby zrobioną z opłatka.
Lekarz i panna Ewelina odstąpili od łóżka..
Gasnące oczy starej kobiety otworzyły się szeroko.
— Czy Andzia jest?... — szept słaby.
— Jestem ciociu.
— A... Jaś?...
— I on jest, stoi przy mnie.
— To dobrze.
Wpiła oczy gorączką rozpalone w Tarłównę i jęła mówić wolno, ale dobitnie i wyjątkowo wyraźnie.
— Andzia to moja... prawdziwa córka, ona, sama nieszczęśliwa, była dla mnie opatrznością. Jestem stara i... nudna, zamęczałam ją wymaganiami, ona wszystko znosiła. Anioł! Do łóżka mego przykuta z górą dwa lata... dwa lata słyszycie?...
— Ciociu, proszę tak nie mówić błagam, to cioci zaszkodzi... jęknęła Andzia, tuląc twarz do ręki chłodnej i spoconej.
— Mnie już nic nie zaszkodzi... umieram, wiem o tem. Taka chwila zmienia ludzi lepiej, niż całe życie. Byłam nudna, grymaśna, często zła, teraz... żałuję, że może zgnębiłam ciebie, dziecko moje.
— Ciociu najdroższa, proszę... ja tego nie chcę słuchać.
— Wczoraj księdzu na spowiedzi, wyznałam swoją ostatnią wolę, teraz wam ją objawię, dzieci. Musicie dotrzymać.
Nagle poszukała oczyma.
— Kto jest jeszcze prócz was?...
— Jest Lora, doktór, panna Ewelina i Butkowska — odpowiedział Jan.
... Chcę, pragnę w chwili zgonu... tego samego, o czem marzyłam długie lata. Chcę i proszę, aby Anna Tarłówna, tu obecna i mój syn, Jan, połączyli się węzłem małżeńskim.
Słowa te spadły jak grom.
Andzia oderwała się od pościeli i skamieniała, przerażenie, rozpacz mignęła w jej oczach. Jan rzucił się do łóżka matki, padł na kolana i załkał:
— Mamo nie żądaj tego od niej, nie żądaj... zaklinam!...
Chora gwałtownie zadrżała i uniosła się z okropnym wysił-