Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 1.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Szarpnął się mocno.
— Jędrek mój... Jędrek! — szeptała nieprzytomnie.
Szarpnął silniej, ramiona jej opadły, bezwładnie prawie zwisła na skale, ale oczy jej piekły go żarem tak okrutnie, że aż do bólu fizycznego przetarł czoło mokre, pałające nabrzmiałe sinemi żyłami od walki jaką sobie zadał. I nagle bez słowa już, bez spojrzenia na magnetyzującą go Lorę zawrócił i pędem wbiegł w gąszcz leśną poza jeziorkiem szumiącą.
Rex, niemy obserwator całej sceny, w podskokach pobiegł za nim.
— Tchórz! Wstrętny tchórz! — rozbrzmiało po boru.
To echo leśne goniło za Andrzejem powtarzając oburzony okrzyk pozostałej kobiety.
On nic nie słyszał, nie chciał nic słyszeć. Lecz gdy ochłonął, zasłonił dłonią oczy i jęknął z goryczą:
— Czemu nie jeździłem do Turzerogów! Czemu!