Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

neła się do mnie moja umiłowana dziewczyna, oczy jej urocze wróżą mi szczęście i dają najlepsze natchnienie.... Jest ona dla mnie bajecznym... kwiatem paproci, istotnym skarbem, znalezionym w puszczy Krąża...
Wyobrażam sobie zdziwienie babki Zatorzeckiej gdy jej opowiem o mojej Tereni. Ciekawym dnia dzisiejszego, głównie spotkania z Gabrjelem.
Idę na śniadanie.




Krąż 30 sierpnia, 12 w nocy.

Mój zeszyt pamiętnikowy jest mi, jak widzę, najskuteczniejszem lekarstwem na nerwy wzburzone niebywale. Przeżywam w nim powtórnie przeżyte chwile i to mnie uspokaja, daje często dobre myśli, łagodzi. Więc i teraz porywam pióro, by powtórzyć sobie to, co dziś mnie spotkało. Jednakże dzisiejsze wypadki przewyższyły wszystkie zdarzenia jakie dotychczas przeżywałem w Krążu i z powodu Krąża. O śnie niema mowy! Zresztą dziś nikt w całym Krążu napewno nie śpi...
Po burzy o dziewiątej rano wyszedłem na śniadanie, zastałem w sali stołowej Gabrjela, jedzącego zachłannie. Był ubrany z większą abnegacją niż zwykle; bez krawata, kamizelkę miał niedopiętą, włosy w nieładzie. Ale monokl tkwił w oku i zdawał się szydzić ze swego stanowiska. Gabrjel był sam. Ujrzawszy mnie wyciągnął rękę na powitanie. Palce miał powalane tłusz-