Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cie się z moją przyszłością tak jak i Terenia, którą poznałem przez Krąż, sprawdziły się w zupełności. Ojciec jest oczarowany przyszłą synową. Po pierwszych momentach wzruszeń, ojciec ofiarował Tereni pęk róż Uchańskich i całując ją w czoło, rzekł z uczuciem:
— Stań się ich siostrą, dziecko najdroższe... i kwitnij w Uchaniach dla Romka, ciesząc moje oczy waszem szczęściem.
Promienność tych cudownych dla mnie chwil zaćmiły przywiezione mi przez ojca listy z Krąża. Potop listów! Znowu od Korejwy i od Krzepy, ale i od Gabrjela i... od babki. Te dwa najbardziej mnie zaciekawiły. Babka pisze krótko:
„Przyjedź Romanie, obecność twoja jest mi potrzebna do osiągnięcia względnego spokoju. Ty umiesz wpływać na Gabrjela, on się z tobą liczy, a to dla niego teraz konieczne. Zdaje się, że wszyscy odetchną, gdy przyjedziesz. Nie zwlekaj! Ziemia pali się pod mojemi stopami. Uszanuj prośbę starej kobiety nieszczęśliwej, którą przekonałeś, dopiero ty pierwszy, że istnieje serce, może nie dla mnie, ale ciepło jego odczuć potrafię... i tego mi teraz brakuje, jak zresztą przez całe życie“.
Smutkiem powiało z tego listu, jakby cień grobowej kaplicy omroczył mi duszę.
Gabrjel pisał widocznie w pasji:
„Przyjedź prędko i wytłomacz mojej narzeczonej, że nie ty, lecz ja jestem właścicielem Krąża. Te stare pudła, mamuty zamkowe naopowiadały Ślazowi, że dlatego, iżeś Pobóg, dziedziczysz Krąż. Weroninka kocha mnie głęboko, jestem jej pewny, ale ojciec, niegodziwy bałwan, dokucza jej i wmawia w nią, żeś ty pan na Krążu i że ja, Zatorzecki, razem z wiedźmą Gundzią