Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pochłonął mnie i przykuł na całe życie. Wszystko to co mi obiecujesz, drogi panie Romanie, napełnia mnie szczęściem niewysłowionem, a to, czego odemnie żądasz, będziesz miał, ofiarowane ci z głęboką wdzięcznością za taką jak Twoja miłość. Chcę być dla ciebie, drogi panie, skoncentrowaniem wszystkiego co najdroższe w życiu, najwierniejsze i najpiękniejsze, byś całe życie wspominał chwile naszego spotkania się na rzece, jako moment błogosławiony, ręką Bożą zesłany na nas. Chcę ci stworzyć niebo na ziemi. Czy zdołam?... O to błagam Boga, by mi pozwolił urzeczywistnić moje marzenie“....
List ten ukochany kończył się zawiadomieniem, że jedzie do Krakowa, dokąd ma przyjechać jej matka, proszona o to jeszcze z Rzymu, w celu omówienia pewnego projektu, który powstał po odmowie danej Albertowi....
List podpisany:

Twoja Terenia.

Skończyłem go czytać gdy zabrzmiały dzwonki rzęsiście na podniesienie. Ukląkłem tedy znowu obok Tereni i, za jej przykładem pochyliwszy nisko głowę, szepnąłem wzruszony do głębi duszy:
— Podaj mi rączkę, dziecko.
Podała mi prawą, po pod ramieniem lewej. Ująłem ją w silnym uścisku i wciąż pochylony szepnąłem znowu.
— Dziękuję ci, najdroższa, za ogrom szczęścia jakie mi dajesz, Tereniu moja.
— Tak, jestem twoją — odszepnęła ufnie z prostotą. Podniósłszy głowy utonęliśmy w swoich oczach z rozkoszą prawie boskiej ekstazy. Niewidzialne prądy łączyły nas w szczęściu i spajały twórczą mocą zachwytu. Ściskałem jej rączkę, jakby już ręce nasze wiązała mistyczna stuła. To był pierwszy istotny moment naszej wspól-