Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nadto list poprzedni, zabrany z Wiednia. W obecnym wyznaję jej swoje uczucia i zamiary. Teruś odczuje, że w duszy mam płomienie i że kocham ją nadewszystko. Moje najmiłościwsze dziecko, jak też ona odczytywać będzie oba te listy, i co mi odpisze? A jeśli młody Orlicz?... Gdyby groziło niebezpieczeństwo z tam tej strony, przeczuję to i pojadę sam. Obliczam, jak długo list będzie w drodze i kiedy otrzymam odpowiedź.
Opanowała mnie szalona, niepokojąca rozterka duchowa. Duszę się w Uchaniach, nic mię nie zajmuje, myślami wybiegam do Tereni i do Krąża.
Spowiedź Halmozena i myśl uparta, by ją oddać w ręce jego potomków jest moją bolączką. Uciekam od tego tematu napróżno. Obowiązek robienia starań w tym kierunku dręczy mnie i odbiera resztki spokoju. Tylko ojciec wie o tej sprawie, przed nim nie robiłem tajemnicy.
Od rana do nocy błąkam się jak pijany po Uchaniach, robię dalekie wycieczki konne i stronię od ludzi. Gdy zaprosili mnie Żaliccy na zabawę w lesie z muzyką i tańcami, nie pojechałem. Lubię ten dom, są tam panny sympatyczne, lecz co mnie to teraz obchodzi!...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Zabawny Ganiewicz! Od kilku dni odgadywałem, że go coś nurtuje i że chce mnie o coś spytać. Najwyraźniej dążył do wprowadzenia mnie w dobry humor. Gdy wreszcie dopiął celu swojemi dowcipami i wesołą beztroską miłego łobuza, zapytał, czy nie będę zazdrosny o... Lodzię... Ha, ha! Komik! bo oto: „Spalił się już na węgiel z pragnień łakomych, dziewczyna ta rozgrzewa mu krew, już mu kipi w żyłach, a ona ciągle oporna i ciągle panicza Romana ma na ustach!!“