Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ojciec bardzo gorąco popiera moje zamiary względem Tereni i pragnie ją jaknaprędzej poznać.
Wiem, że podoba się ojcu moja słodka dziewczyna.




16. lipca.

Unosi mnie, by jechać do Tereni, lecz jeszcze nie mogę. Klonowski jest tak osłabiony, że zajmować się gospodarstwem nie zdoła. Czekam na Ganiewicza, po którego depeszowałem, by przyjechał. Niema posady obecnie i siedzi w Warszawie, niech więc przyjeżdża zaraz. Jego przyjazd będzie dla mnie wybawieniem, bo nie zostawię ojca i majątku bez należytej opieki. Ganiewicz to morowy chłop i wszakże mój kolega z agronomji. Zdolny rolnik i administrator, więc będę spokojny o Uchanie, gdy on się tu zajmie wszystkiem.
Myśl o Tereni jest obecnie moją kwestją życia i odrywa mnie od innych zagadnień. — Chodziłem dziś długo po polach, na których żniwa rozpoczęte, po łąkach i lesie. W parku przepych kwiatów dorocznych, przedewszystkiem róż, a one są cudowne! To już zasługa ojca, sam je pielęgnuje ze znajomością rzeczy i z amatorstwem.
Po ponurym Krążu, Uchanie robią wrażenie kwiecistej polskiej wsi, w porównaniu do skalnej jaskini duchów. Jest tu nuta melodji swojskiej, która koi i daje dobre natchnienia. Co do wspaniałości rezydencji, Ucha-