Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

statku, nie mogłem pozbyć się wrażenia tego snu z poprzedniej nocy. Ten sen krzepił mnie podczas najkrytyczniejszych momentów, bo jakiś głos wołał we mnie „będziesz żył, nie zginiesz, skoro śniłeś znowu sen zapowiadający twoją przyszłość“.
I tej nocy, po spotkaniu Gabrjela, przed podróżą do Krąża, znowu to samo?....
Widzę plastycznie znajome już z sennych majaków mury zamku starego, szare, z kamienia, omszałe, gęsto pleśnią i mchem wieków porosłe. Jakieś schody kamienne powybijane, z tworzywami roślin, wytryskujących ze szpar pomiędzy płytami głazów. Widzę krużganek stary, widzę sale duże i mroczne i jedną jakby główną, gdzie wiszą portrety wypłowiałe. Chodzę po tej sali, bo ktoś mnie tu woła, nie wiem kto. Jakaś siła przedziwna trzyma mnie tu przykutego. Widzę jeden portret duży w ciężkich ramach, stoi w nich jakby żywa postać młodego mężczyzny w czamarze polskiej. Postać pełna energji i grozy, oczy duże, ciemne, przenikliwe w wyrazie. Brwi zjeżone groźnie, wąsy ciemne, usta zacięte stanowczo. W jednej dłoni miecz, druga oparta na poręczy krzesła ma w sobie moc wybitną, ręka stworzona do buławy, zdaje się, że siłą swoją rozkruszy rzeźbiony mahoń. W postaci tego mężczyzny jest potęga herkulesowa i władza despoty. Patrzę na niego we śnie zawsze w osłupieniu i zastanawiam się, kto to jest i gdzie się znajduję? Wtem postać w czamarze występuje z ram, idzie krokiem stanowczym, a drewnianym niby statua komandora, chwyta moją rękę i prowadzi — dokąd?..... Nie uczuwam lęku tylko lekki niepokój i ciekawość..... Pan w czamarze prowadzi mnie przez szeregi sal, przez komnaty sklepione do mrocznej wielkiej izby pełnej sta-