Przejdź do zawartości

Strona:Helena Mniszek - Czciciele szatana.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

blask, w rysunku jest o wiele prostszy i spokojniejszy, a równie nieskazitelny, posiada większą delikatność i subtelność linji nie tracąc nic z bogactwa pomysłów i swej wyłączności.
— Wolę osobiście Van Dycka, zwłaszcza jego portrety. Rubens jest dla mnie czasem za bezczelny w rysunku, co osądzić można nawet z jego pucołowatych amorków, wyglądających raczej na tłuste wiejskie dzieciaki, niż na elfy i sylfy. Wiesz, lubię bajecznie Leonarda da Vinci, to szkoła florencka, tak...? On wdziękiem swym czaruje, nieco podobny do Raffaela, lecz mniej, że się tak wyrażę, słodki, mniej uduchowiony, ale śmielszy. Madonny Raffaelowskiej możebym tak nie odczuł, lecz on posiada indywidualny styl pełen werwy. Raffael jest dla mnie zbyt lukrecjowy. Bluźnię — prawda?... więc poprawię się, zbyt anielski.
— Ach! On ma dużą żywość i niezwykłą dokładność, akuratność, harmonję linji.
— Ależ to są właśnie cechy anielskie, ta bezzarzutność jego twórczości. Skrzydeł mu nie ujmuję, powtarzam tylko, że są dla mnie zbyt już archanielskie.