Strona:Helena Mniszek - Czciciele szatana.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ostatni raz, była kwitnąca. Teraz to cień dawnej, jest jak mgła.
— Duchowe cierpienie to okrutny i bezwzględny rylec. Jednak przyzna pan, że pomimo to, co w niej samo za siebie mówi — dzielna jest. Umie walczyć ze swym bólem, może nawet tragedją, by nie wywoływać współczucia ludzi. Nie płacze, nie skarży się, nie wstępuje do klasztoru ale... jedzie na Wezuwjusz.
— To prawda i jest jedną z nader rzadkich kobiet, które się odważają na taką wycieczkę.
— I bądź pan pewny, że dobrnie do końca.
— O cofaniu się niema mowy.
— Tak, ale nie będzie z nią kłopotu. Polki są harde i dumne.
— Eh! są i kapryśne i takie, co same nie wiedzą, czego chcą, jak dzieci.
— Ta jest silną.
— Przeczułem w niej to i dlatego nie cofnąłem się od wycieczki.
Gdy dostarczono konie, turyści ruszyli w dalszą drogę. Koniki, specjalnie chyba do tego celu stworzone, przysadziste w kłębach, wspinały się z mozołem w górę prawie prosto-