Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie widzę jej w twojej perspektywie! Gdyby ta panna potrafiła istotnie zatrzymać cię przy sobie i ustatkować, zyskałaby nawet mój szacunek. Ileż ta twoja Rebeka ma lat?
War wybuchnął śmiechem, zawtórował mu hrabia serdecznie.
— Że też ciocia choć raz mnie się o to pyta? Uszom nie wierzę!
— Zdarzyło się to po raz pierwszy od czasu, jak z sobą żyjemy, to znaczy mniej więcej od zburzenia Troi! — wołał Mohyński.
— A jeśli powiem, że Róża ma dwadzieścia trzy, czy ciocia uwierzy?
— Dajcie mi spokój, śmiejcie się dalej!
Pani Zebrzydowska zaczęła wypytywać syna o posag Krongoldówny. War umyślnie przejaskrawiał bogactwa narzeczonej, a uśmiechał się przytem do wuja porozumiewawczo. Oni obaj i pani Oktawja zauważyli łatwo, że pani Zebrzydowska łagodnieje pod wpływem opowiadania syna i że ją małżeństwo jego nie przeraża. Hrabina rzucała się na to oburzona, hrabia August po swojemu pokpiwał, ale pani Beata zaczęła już robić projekty. Więc: pojadą razem zagranicę, ach tak dawno już nie przestąpiła progu tego więzienia, w jakiem zmuszona jest żyć od czasu wybuchu wojny. Ostatecznie rzecz prosta, że War mógłby się ożenić lepiej, ale, mon Dieu, czasy się zmieniły tak niepojęcie, że stosownie do nich on robi jeszcze karjerę, przynajmniej finansowo. O ile zaś panna Róża jest piękna, tedy War będzie miał i to zadowolenie. Co zaś do reprezentacji rodu, to ona zawsze służy swoją osobą jako matka w domu młodego małżeństwa, Dzieją się różne skandale na dworach europejskich; arcyksiążęta żenili się z aktorkami nawet, a wszakże Krongoldówna ma majątek ogromny, co już znaczy bardzo wiele i co jej daje prerogatywy zupełne do należenia do towarzystwa...