Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wałem się na nowo, ale byłem już bez opieki zupełnie, rzucony na barłogu, w sionce pod schodami. Gorączkowałem. Noga mi na nowo rozpuchła, sam robiłem sobie opatrunki, wciąż zagrożony wypędzeniem z chałupy.
— Czemuż pan nie pisał, lub nie telegrafował do nas? — rzekła Teresa z wyrzutem.
— Listu proszę pani nie mogłem pisać, bo najpierw nie było na czem i nie było za co, tembardziej depeszę... Tak przebyłem w tej nędzy ducha i ciała, całe trzy tygodnie.
Rozpacz targała mojemi nerwami, jak pies wściekły, nie mogłem leżeć w brudzie i robactwie, nie mogłem jeść tych obrzydliwości, które mi dawano. Rozpacz mnie uniosła i pomimo szalonego osłabienia postanowiłem iść, gdzie mnie oczy poniosą, byle nie być dłużej w tej cutchnącej zarobaczywiałej chacie. Ubranie moje, wyprane i połatane przez panią Turową, stało się łachmanem w tej okropnej chałupie. Powiedziałem chłopu, że chcę iść w świat i żeby kupił odemnie starą burkę, którą ofiarował mi gajowy Tur, a którą wziąłem w postaci pożyczki, zarówno jak pieniądze. Ale chłop oburzył się wielce;„ja będę jeszcze dopłacał za to, że ciebie trzymam w chacie miesiąc, musisz ty mnie zapłacić za wikt, i dach nad głową“. Zabrał mi burkę bez ceremonji.
Rankiem o świcie opuściłem chałupę i z mozołem dotarłem do stacji kolejowej. Tam już bez żadnych względów wsunąłem się dyskretnie do wagonu czwartej klasy, w pociągu, zdążającym w te strony. Nigdzie więcej, tylko u bardzo dobrych i serdecznych przyjaciół mogłem się takim pokazać, jakim byłem... Jechałem z tałatajstwem, którego napewno połowa była także bez biletu. Ani konduktor, ani kontroler nie zjawił się przez cały czas podróży, szczęśliwie dla mnie. Miałem bowiem głębokie przekonanie, że w razie rewizji, ja pierwszy padnę ofiarą i zostanę wyrzucony z wagonu. Karta mego szczęścia od ucieczki z wozu bolszewickiego, rozjaśniona duchem mojej matki, zaciemniła się znowu. Przekonany by-