Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wrażeń nasunęły myśl o Wacku, myśl, która budziła w niej wstrząs bolesny. Ten nieszczęśnik, leżący tam gdzieś daleko, daleko w samotnej mogile, był dla niej zawsze wyrzutem z powodu, że stał się jej wybawicielem z męki pożycia z nim.
Dada nie lubiła czarnych przepaścistych kniei, wolała las, tchnący wiosną, ozłocony słońcem, podścielony bielą zawilców. Wolała, podniósłszy głowę patrzeć na napowietrzny taniec gałęzi, które wpadały z łoskotem w ramiona sosen i odrywając się od nich rozchwiane niosły swoje hejnały w górę ku płynącym hyżo obłokom. I znowu miłosne splatanie się konarów, i znowu szaławilska zabawa czubów, chrobot, weselne pohukiwanie lasu i trzepotanie się gałęzi. Wrzawa radosna! Tu i owdzie słychać wabienie się ptactwa leśnego, łopot skrzydeł, ćwierkanie i kwilenie, zanoszenie się w miłosnej ekstazie synogarlic i dzikich gołębi. Wysoko, hen, nad rozburzoną falą koron drzewnych widać czarne krzyżyki klucznego ptactwa, po długiej zimie wraca do rodzinnych pieleszy ochoczo, barwnie, czujnie, a gwarnie, żądne nowego życia, miłości i gniazda. Wszędzie w naturze gody wiosenne! I w duszy Dady rozbrzmiewa pieśń nowa i pomimo protestu wyrywa się niepomna przeżytych klęsk, nieposłuszna żadnym nakazom serca i woli, bo zrodzona w głębokich pokładach młodej duszy i płomiennych porywów młodości.
Ale Dada przezwycięża się w sobie. Musi wszakże obejść cały swój rewir, więc i Wielki Las. Rzuca przeto tęskne spojrzenie na kwieciste podścieliny wesołych połaci lasu i wchodzi w ciemne tunele poważnych, a mrocznych ostępów. Po mchach głębokich, w których nogi jej toną, jak w kożuchu, sunie cicho, czujnie, pochylając głowę przed nawisłemi brodami jodeł i olbrzymich świerków. Pomyka zwinnie, przeskakując zwalone pnie, przeciska się poprzez gąszcze i zatory leśnej drobnicy, tulącej się do drzew-kolosów. Weszła wreszcie na wąską mszystą drożynę, wydeptaną jej stopami i szła wytrwale, zato-