Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niech mi wuj wyrobi tę administrację w Małopolsce, o której mówił, że dla Strzeleckiego.
Zapadła cisza, patrzyli sobie w oczy i hrabia nie zdołał ukryć nie tylko wyrazu oczów, w których zabłysło mnóstwo iskier żartobliwych i szyderczych, lecz nie potrafił nawet powstrzymać nagłej swej wesołości. Z ust jego drgających od niezwalczonej fali szalonego śmiechu wypadło parsknięcie krótkie, lecz dosadne i rozbrzmiało gamą niepowstrzymaną po całej klatce schodowej.
— Ha! ha! ha! ha! ha!
Edward zbiegał ze schodów ogromnemi susami.
— War! Drogi! War! — wołał opamiętawszy się hrabia August.
Ale na dole tylko trzasnęły drzwi. I to była niema odpowiedź Wara na niemą odpowiedź hrabiego Augusta.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Zebrzydowski pojechał do Krongoldów, ale już ze schodów zawrócił i wolnym krokiem niezdecydowany szedł przed siebie, aż znalazł się w Alejach Ujazdowskich. Minął Aleje, wszedł do Łazienek, błądził w nich długo, przystając czasem po kilka minut przy jakimś szczególe mało interesującym. Błądził w parku, czując, że mu się w głowie kręci, że jest jak dziecko, które samo nie wie, czego chce i do czego dąży. Rozmarzał go zapach wiosny, wchłaniał w piersi aromat ziemi i pierwszej zieleniejącej trawy, ale i to go drażniło. Gdyby to był park hłowatyński, to co innego, ale jakieś tam Łazienki warszawskie! Co się tam teraz dzieje w parku, w zwierzyńcu, w akwarjum? I pomyśleć, że tam już nigdy, nigdy...
War omało że nie zapłakał, jęknęło mu w piersi, ale zdusił w sobie tę słabość uczuć i uciekł z parku. Rozmarzał się niepotrzebnie, poco ubolewać nad rzeczą straconą, tak jak ubolewa matka? Przypomniał sobie wuja Mohyńskiego i zgrzytnął zębami. Jak to się on śmiał z jego propozycji, jak się serdecznie śmiał! Więc pierwszy raz wyraził chęć pracy i wyśmiano go. Cóż byłoby tak dziwnego i tak śmiesznego, gdyby on zaczął pracować? Skoro Je-