Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Był tam i Strzelecki, Jerzy, wie wuj, z Nowosiółek. Był u mnie wczoraj w Bristolu o protekcję. Ph! U mnie o protekcję?! Mnie nie zastał, lecz posadę znalazł dziś, rządcy, proszę sobie wyobrazić.
— Ależ czemuż do mnie się nie udał, dałbym mu w Małopolsce świetną administrację! To solidny człowiek, wyborny rolnik, pracownik!
— Krąż został niestracony. Dieu de misericorde, dlaczego nas tylko tak skrzywdziłeś? — jęknęła nagle pani Zebrzydowska płaczliwym głosem z kąta kanapy.
Edward spojrzał na nią zdziwiony, ale hrabia August machnął ręką z lekceważeniem.
— Zwykła historja! Zawsze tylko my. Cała inwazja bolszewicka przedsięwzięta była tylko w celu zabrania Zebrzydowskim Hłowatyna i Derbyszcz. Naturalnie! No, ale mów mi dalej o Strzełeckim. Więc rządcą? Co znowu! za krótko szukał posady. Trzeba go wstrzymać.
— War, pójdź do banku i odbierz dla mnie ten procencik. Wstyd odbierać taką tam sumkę. Ach Boże! Muszę jutro wybrać sobie parę tualet na święta, kostjum na wentę. Ach, mam tyle na głowie, a tu jeszcze te twoje głupie projekty. Niedość, że cierpię na niedostatek, jeszcze takie zmartwienie! Ach War, tyś bez serca! Ja się ciebie wyrzeknę, jeśli się ożenisz z tą bankierówną. To za wiele na moje nerwy, to bezczelne! Niecny żart jakiś. Jakto? pan na Hłowatynie i Derbyszczach. Och... och mam migrenę, jestem chora! — jęknęła.
Nagle wyciągnęła ramiona z patosem i zatrzęsła groźnie rękoma nad głową Wara. Na palcach błysnęły cenne pierścienie.
— Wyrzeknę się ciebie, War, jeśli mi zrobisz taki wstyd! Wyrzeknę, parole d‘honneur! Wydziedzi... cz...
Umilkła, ujrzawszy uśmiech szyderczy na ustach syna.
— He, he! brawo! brawo! Wybornie obmyślona zemsta! — pękał ze śmiechu hrabia August.
Usiadł na kanapce i aż zatoczył się z nadmiernego wesela.