Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Polityka mamy jest rozbrajająca.
— Może dać za warunek Krongoldom odzyskanie kresów. Ha, ha! To zabawne! — rechotał hrabia August. A potem, gdy czyn tak politycznie doniosły stałby się faktem, wtedy dałbyś drapaka od mademoiselle Rojzy.
— Tak, to zakończenie à la comte Mohyński — rzucił War przez zęby.
Hrabia nasrożył się.
— Pan Zebrzydowski może będzie łaskaw oszczędzać mojego nazwiska.
— Ja zaś proszę pana Mohyńskiego nie przekręcać imienia mojej narzeczonej.
Zaległa cisza, hrabia trochę sapał, pani Zebrzydowska załamała ręce boleśnie.
— Ach, War, tyle nieszczęść, takie straty, ruiny, nędza, tyle, tyle kataklizmów, a ty jeszcze z tem swojem małżeństwem tak bardzo infortuné, dobijasz mnie. Jestem nieszczęśliwa, wszystkiego sobie odmawiam. Siedzę w tej dziurze jak w łupinie, nie mam często na lożę do teatru. U Hersego mam długi, u fryzjera także, w perfumerji, to, to straszne! Chciałabym koniecznie pojechać do Rzymu. Już szósty wielki tydzień spędzam w kraju, a Wielkanoc bez mszy papieskiej. Ach Boże! jakichże czasów się doczekałam! Przecież w Wiedniu nie byłam już także od wybuchu tej barbarzyńskiej wojny.
— He, he, prawdopodobnie z tej to właśnie przyczyny Wiedeń tak zepsiał — śmiał się hrabia.
— Ach! ímbecile Auguste! Zacznie się teraz wiosenny karnawał, nie mam tualet odpowiednich, i... i... za co kupię? Nędza!
— Chcę właśnie przez ożenienie się z panną Różą wszystko to mamie wrócić.
— Na Pochlebach? Masz widzę humor do żartów, ale ja go nie posiadam, niestety.
— Słusznie! — z powagą rzekł hrabia — bo o ciebie, Beti, nie stara się żaden Krongold, jak dotąd.
Pani Zebrzydowska zerwała się z fotela.