Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tej i purpurowei fali! Cóż za rozkosze z taką kobietą. Róża Saronu! Córa Izraela! No, więc wielkie rzeczy!
Zebrzydowski utkwił wzrok w dużym portrecie panny Róży. Drgnął. Podobizna ta robiła na nim zawsze ogromne wrażenie. Wśród mnóstwa rozsypanych róż ponsowych i ciemno-żółtych, półklęczała śliczna sylwetka kobieca w purpurowych przezroczych gazach, które niby mgłą ognistą owiewały plecy smukłe, biust i ramiona, reszta postaci tonęła w różach. Włosy czarne, rozdzielone nad czołem, spięte były z tyłu głowy złotym grzebieniem i luźno opadały na kark w swobodnych puklach. Pochylona nad pękiem róż, które trzymała w ręku, zwracała się twarzą do widza, ukazując prześliczne zarysy półprofilu. Usta rozkosznie roześmiane i oczy marzące, słodkie, w których migotały iskry wesela, lecz jakby za chmurką tęsknoty. Te oczy właśnie, ocienione rzęsą czarną, artysta rozjaśnił, nie wyglądały na czarne, jakie miała panna Róża, był w nich jakby błękit pogodny jakby toń szafiru morza, były przeto słodsze w wyrazie, łagodniejsze i bardziej urocze. Te oczy, ich wyraz i te usta ślicznie złożone, pełne powabu kobiecego, zmysłowości i zarazem niewinne, czarowały zawsze Wara przypomnieniem. Majaczyło mu się coś cudownego, jakiś sen-bajka! Ten portret to nie była podobizna panny Róży, to była wizja jakiejś fantazji prześnionej, czy przeżytej, którą War jednak upajał się ciągle. Stał długo przed portretem zapatrzony.
— Jeśli ożenię się z Różą, portret ten zawieszę obok swego łóżka, patrząc w te oczy i na te usta zawsze zapomnę, że to Krongoldówna.
— Czy ożenię się?
Odwrócił się i przeszedł salon parę razy krokiem nerwowym. Stanęła mu w oczach twarz Strzełeckiego ironiczna, gdy mu składał życzenia.
— Bohater! On by tego napewno nie zrobił. Katon! patrjota! Stracił fortunę, więc bierze się do pracy. Bardzo piękny przykład dla mnie, tylko, że mnie jakoś