Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niech go droga pani zaprosi do Uchani, jestem pewny, że tam wszystkie głupstwa wyparują mu z głowy i nabierze rozsądku.
Teresa uśmiechnęła się.
— Krongoldówna będzie może zbyt trudną do usunięcia, jeśli nią zajęty. Gdy go zobaczę, jeszcze wysąduję tę sprawę. Zaprosiłabym go do nas na Wielkanoc, jedziemy w Wielki Poniedziałek. Ale Zebrzydowski ma tu przecie matkę, więc może zostanie z nią. Pan jedzie ze mną nieprawdaż?
— Tak, droga pani. Korzystam jeszcze raz z dobroczynnego wpływu pani i jej serca. Chcę pożegnać pana Pawła i ukochane dzieciaki. Tęskno mi będzie bez Uchańskich mieszkańców, ale rad jestem, że zacznę pracować. Tak pragnę pracy. A pan Orlicz?
— On przyjeżdża dopiero w Wielką Sobotę na dwa dni tylko. Stryj czuje się zdrów, energja i siła woli trzyma go mocno.
— Stryj pani zawstydza mnie, bo nie chce przyjechać na rezydenta, podczas gdy ja byłem całą zimę.
— Pan był ranny i chory, niech pan nie nudzi, panie Jurku, bo się będę gniewała. Stryj zawziął się na siebie, jest na szczęście zdrowy i pełen energji, ale to wstawanie ranne do biura i siedzenie do czwartej, piątej, nie wpływa na niego dobrze. Zmizerniał, postarzał. Radzimy właśnie z Renatą, żeby zamieszkał tu, w jej pensjonacie, miałby opiekę serdeczną, dobre życie i mieszkanie, bo ten jego pokoik na czwartem piętrze bez windy, to zabójstwo.
— Pani Palicka to także dzielna kobieta, jak sobie umie radzić. Wszakże po zgonie kapitana Palickiego została na bruku.
— Renata? — zawołała z zapałem Teresa — przykład z niej brać! Przecie ona sama chodzi na targ po sprawunki z dziewczyną. A jak urządziła pensjonat, jak sama o wszystko dba! Dawniej nie wiedziała co znaczy gospodarstwo! Po stracie Kunakowa nie opuściła rąk,