Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pozostaje więc praca. Że zaś to jest nudna pani, więc jeszcze lepiej być rozbójnikiem włoskim.
— Włochy znam wybornie, jestem mężny! Tak! zostanę najpewniej bandytą apenińskim i przezwę się Bohda-Michor. To będzie ładne.
Tworzył projekty coraz dziksze, ale poważnie zastanawiał się nad swoim losem, chociaż się z tem nie zdradzał.
Duży wpływ wywarła na nim wizyta jego matki w Głębowiczach.

Pani Kornelja Michorowska, daleka krewna Waldemara, osoba jeszcze dość młoda, pełna pretensji, przesady i subtelnej ironji, w gruncie rzeczy tęga histeryczka, odrazu najgorzej usposobiła do siebie ordynata, gdy przyjechała do Głębowicz.
Nie rozstając się z różnemi trzeźwiącemi solami i z lornetką, mówiła cedzącym głosem i przez nos. Często mdlała, spazmy były jej zwykłym objawem ale nie szkodziły, tak jak aktorom nie szkodzi konanie na scenie. Do zwykłej dekoracji tej damy należał słodko-kwaskowaty, jak wymoczona w herbacie cytryna, uśmieszek, na ustach wąskich, złożonych w bolesny łuk. Był to wyraz dystyngowany. On jednak najwięcej ordynata draźnił.
Pani Kornelja dziwiła się na wstępie, że Waldemar wziął w opiekę takiego „rien du tout“, jak Bodzio, bo to jest chłopak wykolejony. Usłyszawszy to „Bodzio“ najpierw przeprowadził całą serję min na swych wargach, potem rzekł z humorem.
— Że jestem wykolejony, to wina mamy. Któż to mi dawniej podsuwał do portmonetki ciągle po kilkaset rubli: czy nie mama? Papo, póki żył, nie dawał — mama przeciwnie. Czasem znajdowałem w portfelu spore sumy. Nie mam żyłki do składania, więc puszczałem w świat. No, i nasiąkła skorupka!
Pani Kornelja zaczęła wąchać flakonik.
— Widzi kuzyn, jaki to syn niewdzięczny — jęknęła żałośnie do Waldemara.
— Wiktor będzie wdzięczniejszy, kiedy mamę z torbami puści.
— Zuchwały jesteś! — rzekł ordynat.
— Zobaczymy! Ja już jestem wyrzucony, w szalupie ratunkowej; ale Wiktor płynie całą parą.
Pani Kornelja, prócz gorzkich wymówek, zdobyła się jednak i na lepszą broń względem syna. W potoku czczych żalów i urą-