Strona:Hans Christian Andersen - Baśnie (1929).djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
OPOWIEŚĆ SZÓSTA
LAPONKA I FINKA.

Stanęli przed małym, niepozornym domkiem. Dach sięgał aż do ziemi, a drzwi były tak niskie, że mieszkańcy musieli pełzać na brzuchu, wchodząc i wychodząc z powrotem. Zastali jeno Laponkę, która piekła ryby nad lampą tranową. Ren opowiedział jej całą historję Zosi, naprzód jednak swoją, bowiem wydawała mu się znacznie ważniejszą. Zosia tak przemarzła, że mówić nie mogła wcale.
— Biedaki! — powiedziała w końcu Laponka. — Długą jeszcze macie drogę przed sobą. — W odległości stu mil stąd, w głębi Finlandji ma Królowa Śniegu pałac swój letni, który każdej nocy błyszczy niebieskiem światłem. Nie mam papieru, ale napiszę kilka słów na kawałku suszonej ryby. Oddacie to znajomej mojej, Fince, a ona udzieli wam lepszych, niż ja informacji.
Nakarmiła i napoiła Zosię oraz rena, napisała list do znajomej, na wyschniętej skórze ryby, przywiązała dziewczynkę z powrotem i podróż rozpoczęła się na nowo.
Przez całą noc jaśniało błękitne światło, potem zaś stanęli w Finlandji i zapukali do chaty Finki, która to chata miała jeno wysoki komin, a drzwi nie było w niej wcale.
Panowało tu takie gorąco, że Finka była niemal goła i straszliwie brudna. Zdjęła zaraz Zosi trzewiki i rękawice, gdyż nie mogłaby była inaczej znieść tego żaru, położyła renowi kawałek lodu na głowę i przeczytała list. Powtórzyła to czytanie trzy razy, a wyuczywszy się wszystkich słów na pamięć, włożyła skórę ryby do garnka. Skóra ta przydać się mogła doskonale do zjedzenia, a Finka nie była rozrzutną.