Strona:Hanns Heinz Ewers - Opętani.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słuszność; musiało go się lubieć z powodu jego radosnej wiary we wszystkie możliwe ideały, oraz z powodu jego dobrotliwej, serdecznej głupoty; nikogo bardziej od niego, pośród tych wszystkich, którzy przywędrowali, by znaleźć tu łąkę utopii od dawna szukanej. Z nim wywędrowała Elżbieta, sucha, o niebieskich pończochach żona jego, — ta powróciła po latach i żuje obecnie w papierach pozostałych po jej wielkim bracie, gra rolę opuszczonej Pityi i oblagowuje beztroskliwych mieszczuchów wielkimi słowami: — Mój brat! — Ale ten nie żyje już i nie ma nikogo, ktoby go uwolnił od tej siostrzanej miłości. Jeszcze dotąd drwią tam z niej z Paragwaju; niekulturalni tam ludzie i nie mający respektu wobec kapłanki strażującej w świątyni w Wajmarze. Opowiadają o niej anekdotki —
I o nim opowiadają historyjki, o jej mężu, rudym Försterze. I wtedy także śmieją się czasem, ale tak przez łzy, jak to się śmiejemy czasem na tragikomedyi. Ach, prawdziwe to nieszczęście! Tyle wielkiego, prawdziwego zapału, pięknego i głupiutkiego, jak zawsze, gdy jest on uczciwym; tyle odwagi i pracy i dzieciństwa. Nowe Niemcy w błogosławionym kraju, wolne, wielkie, wspaniałe, — jakże silnie biło serce tego człowieka! A potem załamanie się, a w końcu — kula w łeb.
On był wodzem. Ale przed nim, z nim i po nim przybyli tu inni, hrabiowie i szlachcice, oficerowie i junkrzy, dziwne towarzystwo: ludzie, dla których młode Niemcy były zbyt odległe, którzy pragnęli tu znaleźć swój ukochany, ciasny świat — w Ameryce. Spotkałem tu rotmistrza huzarów nad rzeką Tebicuary, kopiącęgo studnię. Obok stał przyjaciel jego, kirasyer i komenderował. A żaden z nich nie miał pojęcia, jak należy studnię kopać, bawili się tak, jak dwaj chłopcy, pragnący wywiercić dziurę do środka ziemi. Innym razem wszedłem