Przejdź do zawartości

Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XXVIII.
Dżimmi zaczyna działać.

— Dżimmi Bin chce się z panią zobaczyć — zameldowała Nansy.
— Ze mną? — zapytała panna Polly zdziwiona. — Pewnie chodzi o Pollyannę? Owszem, powiedz mu, że jeśli sobie życzy, może ją dziś odwiedzić!
— Powiedziałam mu to — odparła Nansy — ale powtórzył mi wyraźnie, że pragnie mówić z panią.
— A więc dobrze, zaraz wyjdę!
Panna Polly opuściła fotel i powolnym krokiem skierowała się do salonu.
Zaledwie ukazała się we drzwiach, Dżimmi niezwykle podniecony podbiegł do niej i zaczął mówić bezładnie:
— Proszę pani... zdaje mi się, że to, co zrobiłem, jest niedobre... Zaraz pani powiem... ale nie mogłem nie zrobić tego! To dla Pollyanny... przecież dla niej zrobiłbym wszystko na świecie... Pani pewnie też mnie zrozumie, jeśli powiem, że przez to jest nadzieja przywrócenia jej zdolności chodzenia! Dlatego właśnie przyszedłem... bo przecież zwyczajna sprzeczka nie może... nie powinna stanąć na przeszkodzie... Ja wiem, że gdy pani zrozumie, to na pewno poprosi doktora Chiltona...
— Co takiego? — przerwała panna Polly tonem, pełnym oburzenia.
Dżimmi westchnął.