— Może to i dobrze — myślała, — że ciocia nie pozwała mi mówić o ojcu, gdyż wspomnienie o nim jest dla mnie zawsze takie bolesne! Ona odrazu wzięła to pod uwagę!
I Pollyanna, upewniona coraz silniej o dobroci swej ciotki, wytarła łzy i zaczęła z zaciekawieniem rozglądać się dokoła.
Przez otwarte drzwi widziała wspaniałe pokoje, a w nich kosztowne meble i cudne obrazy; szła po miękkim dywanie głuszącym kroki, a słońce, rzucając swe promienie na złote ramy obrazów i prześliczne koronkowe firanki, pochłaniało całkowicie jej uwagę.
— Ciociu — wykrzyknęła wreszcie z zachwytem. — Jakie wspaniałe mieszkanie! Ciocia musi być bardzo szczęśliwa, że posiada takie bogactwo!
— Pollyanno, — odpowiedziała, odwracając się nagle, ciotka — zdziwiona jestem, że mi to mówisz. Jestem wdzięczna Najwyższemu za wszelkie jego łaski dla mnie, nie zaś wyłącznie za bogactwo.
Szły teraz schodami na górę.
Panna Polly cieszyła się w duchu, że dziewczynka będzie mieszkała na poddaszu. Od początku postanowiła ulokować ją jak najdalej od siebie, obecnie zaś, widząc jej próżność, cieszyła się tem bardziej, że pokoik, przeznaczony dla Pollyanny, nie posiadał żadnych zbytkownych mebli i był raczej podobny do celi samotnej mniszki.
Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/17
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ III.
Pokoik na poddaszu.