Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ II.
Przybycie Pollyanny.

Nansy, stosując się do wskazówek swej pani, starannie wymyła i wyczyściła pokoik na poddaszu, lecz robiła to nie tyle z polecenia panny Polly, ile z pewnej sympatji, jaka powstała w jej duszy do Pollyanny, chociaż jej jeszcze nie znała. Nansy, wiedziona instynktem, wyczuwała, że przybycie Pollyanny zmieni tryb życia w domu na wzgórzu i może rozgrzeje atmosferę zimna, która panowała tu na każdym kroku.
Nansy zwierzyła się ze swemi myślami staremu Tomaszowi, ogrodnikowi, lecz ten nie podzielał jej przypuszczeń i nadziei, bo służył tu znacznie dłużej i nie wierzył, aby coś mogło rozgrzać zlodowaciałą duszę panny Polly.
W kilka dni potem nadeszła krótka depesza, zawiadamiająca o dniu przyjazdu Pollyanny.
Panna Polly nie uważała, aby oczekiwanie Pollyanny na dworcu wchodziło w zakres niezbędnych obowiązków, pozostała więc w domu, a na kolej wysłała Nansy.
Poznać małą pasażerkę nie stanowiło żadnej trudności, była ona bowiem jedyną, która wysiadła z pociągu w Beldingsville.
W powrotnej drodze Pollyanna, która poczuła odrazu sympatję do Nansy, opowiedziała jej w kilku słowach swoje przejścia po śmierci ojca. Ponieważ została sama, samiuteńka na świecie, umieszczono ją chwilowo w miejscowej ochronce