Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Z nim, kiedy odszukał mnie i powiedział, że pan tak pragnie mnie widzieć!
— Ależ, dziecko...
I pan Pendlton znów osłabł z przerażenia. Po chwili przemógł się i zapytał:
— A cóż doktór powiedział na to?
— Nie przypominam sobie dokładnie — odpowiedziała po namyśle Pollyanna, — w każdym razie nic nadzwyczajnego. Ach tak, powiedział, że rozumie, dlaczego pan pragnie mnie widzieć!
— Naprawdę! — zawołał pan Pendlton, a Pollyannie zdawało się, że zobaczyła łzy w jego oczach.


ROZDZIAŁ XX.
Rozstrzygnięta kwestja.

Wychodząc od pana Pendltona, Pollyanna zauważyła, że niebo ściemniło się, jakby przed nadejściem burzy. Przyśpieszyła więc kroku, lecz w połowie drogi zobaczyła Nansy, która szła naprzeciw niej z parasolem.
Właśnie w tej chwili chmury zaczęły się nieco rozpraszać.
— Byłam pewna, że burzy nie będzie — rzekła Nansy, witając się z dziewczynką — ale panna Polly kazała koniecznie wyjść naprzeciw ciebie z parasolem. Bardzo się niepokoiła!
Naprawdę? — machinalnie zapytała Pollyanna, przyglądając się chmurom.
— Ale ty, zdaje mi się, myślisz o czemś innem — zauważyła Nansy, nieco zgorszona, — mó-