Przejdź do zawartości

Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uszczęśliwiona dziewczynka — powiem jej to po powrocie!
Lecz ku wielkiemu jej zdziwieniu doktór natychmiast zawołał:
— Boże uchowaj, Pollyanno! Proszę cię, nie rób tego!
— A dlaczego, panie doktorze? Myślałam, że byłoby panu przyjemnie...
— Ale jej mogłoby być nieprzyjemnie! — przerwał doktór.
Pollyanna zamyśliła się.
— Możliwe — powiedziała po chwili. — Teraz domyślam się, że uciekła do pokoju tak prędko dlatego, że zobaczyła pana. A potem była strasznie rozgniewana, że ją widziano w tem przebraniu!
— Spodziewam się! — powiedział doktór.
— Jednak nie rozumiem dlaczego — nie mogła się uspokoić Pollyanna — wyglądała przecież tak pięknie!
Doktór Chilton nie odpowiedział i nie mówił już nic aż do końca drogi.


ROZDZIAŁ XVI.
Zupełnie jak w powieści.

Tym razem pan Pendlton przywitał Pollyannę z uśmiechem.
— Mam wrażenie, Pollyanno, że jesteś osóbką, która łatwo przebacza, gdyż w przeciwnym razie nie odwiedziłabyś mnie dziś!