Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   80  —

— W takim razie wynurzam swój żal, ale nie przyznaję się do winy żadnej.
— A tymczasem powinieneś się pan uznać winnym, bo ja nie dam sobie wmówić tego, aby ta cała sprawa ciemna nie ukrywała na dnie czegoś haniebnego. A zresztą jakim sposobem można w naszem stuleciu oświeconem rzucać ludziom w oczy ambaje tego rodzaju. Gdzie pan myślisz dojechać na tej bajeczce?
— Obejrzyj-że pan jego skrzydła. — mówię po raz ostatni! — krzyknął gniewnie wikary.
— Nic nie chcę oglądać! To co widziałem, wystarcza mi zupełnie.
— Ależ panie Mendham...
Proboszcz spojrzał przez ramię na swego wikaryusza, dając mu uczuć, że wszystkie przeciw niemu nagromadzone w ciągu trzeć ostatnich miesięcy podejrzenia potwierdzają się w tej chwili i zamieniają w pewność niezbitą.
— Niepojmuję doprawdy, panie Hilljer, mówił, powracając do tonu namaszczonego — zkąd panu przyjść mogła myśl powiększenia osobą swoją personelu naszego kościoła. Powietrze, którem oddychamy, przesycone jest ruchem socyalistycznym; zagrażają nam ze