Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   16  —

człowiek jak na złość spotka się z tym ptakiem, bo dlaczego niema się spotkać?
Spojrzał na broń myśliwską, stojącą w kącie pokoju i przyszło mu na myśl, że opowiadano między innemi o nogach tego ptaka, które miały barwę ludzkiej skóry, i o jego skrzydłach mieniących się wszystkiemi barwami tęczy. Instynktownie i odruchowo chwycił dubeltówkę i przewiesił ją sobie przez ramię.
Przyszło mu jednak niebawem do głowy, że niezawadziłoby może wymknąć się przez oszklone drzwi, wychodzące na werendę, bo by się tym sposobem zabezpieczył przeciw kontrolującej każdy krok jego gospodyni. Jużciż te jego polowania były przedmiotem niechętnych komentarzy ludzkich — to prawda, no, ale co tam myśleć o dogodzeniu wszystkim! Zaledwie wyszedł — ujrzał, że żona proboszcza i jej dwie córki wychodzą do ogrodu z rakietami tennnisowemi. Małżonka jego zwierzchnika w hierarchii kościelnej była to kobieta dosyć samowolna, która grała zwykle w tennisa w jego alei, zrywała bez usprawiedliwienia się jego róże, zwalczała go w sporach teologicznych, a nadewszystko pozwalała sobie nicować jego postępowanie w całej parafii. A więc z jednej