Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   150  —

łatwo znaleźć każdemu to „u siebie.“ Sandringham cały zajęty przez malarzy w tej porze, do Windsoru nie wpuszczają bez biletu, więc gdzie się podziać? A nie masz tam, mój miły panie, przy sobie choćby z pół szylinga? hę?
— Nie mam nic w kieszeni.
— Nic! rozumiem to, bo i ja tak samo zupełnie. Czy to jest Siddermorton? — zapytał włóczęga, rozglądając się po okolicy, i ukazując ręką dachy blizkiej wioski, a na potwierdzającą odpowiedź anioła, dodał:
— Znam, znam! Bardzo miła miejscowość! bardzo przyjemna!
Wstał, rozprostował się, ziewnął z całego gardła, i zaczął w połowie do tego, który stał przed nim — w połowie do siebie samego:
— On powiada: „U siebie!“ U siebie, to jest poprostu przesąd mój najmilszy. To jest u siebie — dodał, robiąc ręką ruch na cztery strony widnokręgu.
Aniołowi fizjonomia tego śpiocha wydawała się w tej chwili znowu ładną w całem znaczeniu tego słowa.
— Siddermorton! — powtórzył razy kilka z rzędu. — A toż ja się tu przecie urodziłem... Powiedz mi, mój miły, słyszałeś ty co o preparowaniu żab?