Strona:Guzik z kamei (Rodriques Ottolengui).djvu/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dość tego! — powiedział detektyw, przeczytawszy z uwagą dokumenty. — Głupstwem byłoby aresztować pana, gdyż każdy sędzia wydałby wyrok uniewinniający na podstawie tych papierów. Ale nie zapomnę o zgodności obu spisów, ani też o guziku z kamei.
— Mr. Barnes, czy mógłbyś mi pan powiedzieć, gdzie znalazłeś ów guzik?
— W pokoju, gdzie zamordowano tę kobietę.
— Nie dziwi mnie wobec tego, że przywiązujesz pan doń wielką wartość. Tem większą jest dla mnie zagadką prezent pański dla Miss Remsen.
W oczach Mitchela dostrzegł Barnes uśmiech, który go zawsze drażnił, dlatego nie odrzekł nic.
— Z wdzięczności, żeś mnie pan nie aresztował — ciągnął Mitchel dalej — udzielę pewnej wskazówki. Zakład z przyjacielem moim Randolphem zawarty został wczoraj rano, to znaczy dnia 2. grudnia. Mam tedy do 2. stycznia czas popełnić zbrodnię swoją. Na wypadek, gdybyś pan nabrał przekonania, że jestem niewinny poprzedniej, która zajmuje obecnie uwagę pańską, natenczas byłoby dla pana pewnie jasne, że muszę jej dokonać i opłaciłoby się śledzić mnie. Czy zrozumiałeś pan, co mam na myśli?
— Panie Mitchel, proszę się nie troskać. Niema obawy, byś pan w ciągu miesiąca dokonał zbrodni bez wiedzy mojej! — odparł Barnes.
— Teraz mówmy o czem innem! — rzekł Mitchel, wyjmując ze szkatułki wielki rubin. — Mam zamiar dać go oprawić i ofiarować w podarku Miss Remsen. Wszyscy, sądzę, będą jej zazdrościć.