Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Miejmy nadzieję — mówił — gdyż w takich wypadkach zawsze się powinno spodziewać najlepszego — miejmy nadzieję, że wtedy nie będzie jeszcze zapóżno.
„Naturalnie chory wówczas zrywał się zawsze przerażony — i tłumaczył, że pod żadnym warunkiem, ani jednego dnia, nie chce czekać dłużej — i błagalnie prosił o wskazówkę, czy jaki inny okulista w mieście nie mógłby wykonać operacji.
„Wtedy nadchodziła chwila, kiedy dr. Wassory zadawał rozstrzygający cios.
„Kroczył po pokoju w głębokiej zadumie, jakby zgryziony marszczył czoło — i zakłopotany szeptał, że wdanie się innego lekarza ze względu na konieczność prześwietlania elektrycznością jest niepożądane, gdyż chory sam chyba wie jakie to bolesne; powtórne użycie tych oślepiających promieni — pociągnęłoby za sobą jak najfatalniejsze skutki. —
„Inny lekarz, pominąwszy to, że niektórym właśnie brak wprawy koniecznej do iridektomji, musiałby na nowo oczy badać — i dopiero po upływie pewnego czasu, gdy nerwy wzrokowe odpoczną, przystąpić do operacji chirurgicznej.
Charausek zacisnął pięści.
„W szachach nazywamy to „ruchem musowym“, drogi mistrzu Pernat! — Co następowało potem — były to ciągłe ruchy musowe — jeden po drugim.
„Nawpół przytomny z rozpaczy pacjent zaklinał d-ra Wassory, aby go wybawił, aby na jeden dzień podróż odłożył i sam wykonał operację. Chodziło tu więcej niż o rychłą śmierć; chodziło tu o straszną męczącą obawę, że każdej chwili możesz oślepnąć, co jest gorsze ponad wszystko.
„I im bardziej potwór narzekał i ubolewał, że odłożyć podróż, to narazić się na nieobliczone szkody, tem większe sumy dobrowolnie składali mu chorzy.
„Gdy w końcu suma wydawała się d-rowi