Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„A Hillel? Gdzież teraz mieszka?“ — Narysowałem jego twarz, przytem dom — i w końcu znak zapytania.
Znaku zapytania Jaromir nie zrozumiał; — nie umiał czytać, ale pojął, o co mi chodziło. Wziął zapałkę, rzucił ją pozornie w górę, a potem na sposób prestidigitatorów nagle ukrył ją tak, że zniknęła. Co to znaczyło? Czyżby i Hillel wyjechał?
Narysowałem ratusz żydowski. — Głuchoniemy mocno potrząsł głową.
„A więc Hillel już tam nie jest?
„Nie (potrząśnięcie głową).
„Więc gdzie jest?
Znów powtórzył Jaromir swoją sztukę z zapałką.
„Napewno myśli, że ten pan wyjechał — i nikt nie wie, dokąd“ — wtrącił się do rozmowy poranny gość, który pił wódkę, a który teraz przez cały czas z wielkiem zaciekawieniem nam się przyglądał.
Serce mi zdrętwiało z trwogi: Hillela niema! — Teraz byłem zupełnie samotny na całej ziemi. — Rzeczy w kawiarni zaczęły mi skakać przed oczami. —
„A Mirjam?
Ręka mi drżała z taką siłą, że dłuższy czas nie byłem w stanie narysować jej twarzy z należytem podobieństwem.
„Czy i Mirjam zniknęła?
„Zniknęła. Tak. Bez śladu.
Westchnąłem, zacząłem biegać po pokoju tam i z powrotem, tak że trzej żołnierze pytająco spoglądali na siebie.
Jaromir starał się mnie uspokoić i probował jeszcze mię o czemś powiadomić, o czem wiedział: położył głowę na ramieniu, jak osoba uśpiona.
Oparłem się o blat stołu: „na imię Jezusa, czy Mirjam umarła?“
Potrząśnięcie głową. Jaromir znów powtórzył gest uśpienia.