Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

więzienia. Że tandeciarz musiał wskazać na mnie, to było oczywiste.
Również jasne, że Wassertrum z radcą policyjnym, przynajmiej w sprawie Angeliny — mieli jakieś konszachty. Inaczej jaki cel by miało podstępne szpiegowanie o Saviolego?
Z drugiej strony widocznem jest z tego, że Wassertrum nie miał jeszcze w ręku listów Angeliny.
Biedziłem się nad tem myślami — —
Jak w błyskawicy — ze straszliwą wyrazistością — wszystko mi się nagle wyjaśniło, jak gdybym był sam przy tem obecny.
Tak; tylko w ten sposób mogło się to odbyć. Wassertrum zabrał sobie potajemnie moją żelazną kasetkę, w której domyślał się dowodów; gdy właśnie razem ze swoimi wspólnikami z policji robił rewizję w mojem mieszkaniu. Nie mógł jej natychmiast otworzyć, gdyż ja klucz zawsze nosiłem przy sobie — — — i może teraz właśnie w swojej jaskini ją rozbija. — —
W szalonej rozpaczy zatargałem kratą żelazną i zobaczyłem Wassertruma w duchu przed sobą — : gmera w listach Angeliny. Gdybym tylko mógł zawiadomić Charouska, żeby on przynajmiej w czas przestrzegł Saviolego.
Przez mgnienie oka uczepiłem się tej nadziei, że wiadomość o mojem aresztowaniu rozeszła się lotem błyskawicy po żydowskiem mieście, ja zaś do Charouska miałem zaufanie, jak do jakiegoś anioła wybawcy. Przeciw jego piekielnej chytrości nic nie był w stanie uczynić Aron. „Będę go ściśle co do godziny trzymał za gardło wtedy, gdy on Saviolemu zechce siąść na karku“ — tak mi kiedyś powiedział Charousek.
W następnym momencie znów odrzuciłem wszystko i jakaś dzika obawa mnie ogarnęła: co będzie, gdy Charousek przyjdzie za późno?
Angelina wtedy byłaby zgubioną. — — — —