Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pierwszy raz, od czasu, jak się znałem, zauważyłem w jej rysach kobiecość. „To należy do moich snów“, zaczęła cicho, — „wyobrazić sobie, jako cel, stopienie dwojga istot w jedną — stopienie — — — — czy nigdy pan nie słyszał o starym egipskim kulcie Ozyrysa? — w istotę, ktkrej symbol stanowić może Hermafrodyta. Rozumiem przez to magiczne połączenie męskości i kobiecości w rodzaju ludzkim do wyżyn półboga. Jako cel! Nie, nie jako cel, ale jako początek nowej drogi, która jest wieczną — i niema końca!“ „I wierzy pani, że kiedyś znajdzie pani tego, którego szuka? — zapytałem wzruszony. A jeżeli być może mieszka on gdzieś w dalekiej krainie albo wogóle wcale go niema na ziemi?“ „Nic o tem nie wiem, powiedziała prosto — „mogę tylko czekać. Jeśli jest oddalony ode mnie czasem i przestrzenią, w co nie wierzę, to czemże byłabym związana tu z tem ghetto, albo jeżeli nas dzieli przepaść wzajemnej nieświadomości — a ja go nie znajdę, wtedy moje życie nie posiadało by żadnego celu i byłoby bezmyślną igraszką niedorzecznego biesa. Ale, proszę, proszę nie mówmy już więcej o tym, błagała; jeśli tylko wypowie się swoją myśl, nabiera ona brzydkiego ziemskiego posmaku, a ja nie chciąłabym tego — — Nagle przerwała. „Czego pani by nie chciała, Mirjam?“ Podniosła rękę. Wstała szybko i powiedziała: „Ktoś pana odwiedza, panie Pernat.“ Jedwabna suknia zaszeleściała w korytarzu. Gwałtowne pukanie. Angelina! Mirjam chciała wyjść. Zatrzymałem ją. „Czy pozwoli pani przedstawić: córka mego drogiego przyjaciela — Pani hrabina. — „Nie można wcale przejechać! wszędzie bruk reperują, kiedyż nareszcie będzie pan w bardziej ludzkiej okolicy mieszkał, mistrzu Pernacie? Na dworze śnieg topnieje i niebo się raduje, aż piersi rozsadza, a pan ślęczy tutaj w grocie stalaktytowej, jak stara żaba. — Zresztą wie pan, byłam wczoraj u swego jubilera; ten powiedział, że pan jest największy artysta, najlepszy