Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jednak zobaczyłam, jak mu przytem wytrysły łzy z oczu; znałam już wtedy dosyć jezyk hebrajski, aby zrozumieć, że szeptał: „wszystko czego moja ręka dotknie, jest przęklęte“! — — ostatni to raz mogłam go odwiedzić. Nigdy więcej od tego czasu nie zaprosił mnie, abym do niego przyszła. Wiem także dlaczego: gdybym nie starała go się pocieszyć, wszystko było by po dawnemu, ale ponieważ sprawił mi ogromną przykrość, o czem też mu powiedziałam, — nie chciał mnie już więcej widywać — Pan tego nie rozumie, panie Pernat? To przecież takie proste: jest to człowiek opętany, który staje się śmiertelnie nieufny, jeżeli ktoś dotknie jego serca. Uważa się za istotę stokroć ohydniejszą, niż jest rzeczywiście — o ile to wogóle być może — i w tem tkwi zasada wszystkich jego myśli i uczynków. Mówią, że jego żona lubiła go; było w tem może więcej litości, niż miłości, ale w każdym razie tak sądziło wielu ludzi. Jedyny, który przeciwnie głęboko był tem dotknięty, to był on! on wszędzie węszy zdradę i nienawiść. Tylko co do swego syna zrobił wyjątek. Czy stało się to dlatego, że widział jego wzrastanie od niemowlęcych lat, że zatem, jakby powiedzieć, przeżywał wraz z nim kiełkawanie każdej jego właściwości od samego zarodka i dlatego nigdy nie dochodził do takiego punktu, gdzie mogłaby się w nim obudzić nieufność czy też z powodu, że to już leży we krwi żydowskiej wszystkie zdolności do kochania, które w nas tkwią, przekazać na swego potomka w tym instynktownym strachu naszej rasy: że możemy umrzeć i nie wypełnić misji, którą zapomnieliśmy, ale która w nas trwa niewyraźnie — któż to może wiedzieć? Z przezornością która prawie sięgała granic mądrości a która u takiego niewykształconego człowieka, jak on, jest zadziwiająca, prowadził wychowanie swego syna. Jak przenikliwy psycholog usuwał przed swem dzieckiem z drogi, wszelką przeszkodę, która mogłaby się przyczynić do