Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go na stopniach schodów, aby mogła go znaleść, gdy otworzy, i tak dalej, i tak dalej. Przecież można wymyśleć coś nowego, mniej szorstkiego: jakąś drogę, która by wprowadziła ją z cudów do codzienności; pocieszałem się. Tak! To było najlepsze- Albo przeciąć węzeł? Wyznać jej ojcu i wciągnąć do rady? Rumieniec wstydu wystąpił mi na twarz. Na ten krok było jeszcze dosyć czasu, gdy zawiodą wszystkie inne środki. Tylko zaraz przystąpić do dzieła. Ani chwili nie tracić! Dobry pomysł wpadł mi do głowy: musiałem zająć Mirjam czemś zupełnie osobliwym, wyrwać ją na parę godzin z powszedniogo otoczenia, aby doznała innych wrażeń. Wzięliśmy powóz i pojechaliśmy na spacer. Kto nas pozna, gdy będziemy unikali dzielnicy żydowskiej. Może ją zaciekawi widok zwalonego mostu? Gdyby uważała za niestosowne, żebym ja był przy niej, pojedzie z nią Zwak, albo która z dawnych jej przyjaciółek. Byłem zupełnie zdecydowany, nie dopuścić żadnego oporu. — — — — — — U progu natknąłem się na jakiegoś człowieka. Wassertrum! Musiał patrzeć przez dziurkę od klucza, gdyż w chwili, kiedy wpadłem na niego, stał pochylony. — „Czy pan mnie szuka?“ — zapytałem go szorstko. Wybełkotał kilka słów wymówki w swoim niemożliwym żargonie; potem potwierdził. Zaproponowałem mu przybliżyć się i usiąść, lecz Aron stanął przy stole i kręcił kurczowo rondem kapelusza. Głęboka nienawiść, którą napróżno starał się ukryć, odzwierciadlała się w jego twarzy, w każdem poruszeniu. Nigdy nie widziałem jeszcze tego człowieka tak bezpośrednio blizko. Jego straszna brzydota była zapewne odrażająca; ale wzbudzała ona raczej we mnie politowanie; wyglądał, jak stworzenie, któremu sama natura, przy urodzeniu, pełna wściekłości i wstrętu zadeptała twarz nogą, — i powstało coś nieokreślonego, co jego charakteryzowało. Była temu winna „Krew“ jak trafnie określił to Charousek. Pomimo woli cofnąłem