Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ten musiało prawdopodobnie dużo ludzi wybiedz ze swoich kryjówek, gdyż pozamną powstał zgiełk nieopisany. Odwróciłem się i ujrzałem rojną armię śmiertelnie bladych przerażonych twarzy, która szła moim śladem.
Zdumiony spojrzałem na siebie i zrozumiałem: — nosiłem wciąż osobliwą szatę średniowieczną, którą osłoniłem swój kostjum, i ludzie sądzili, że widzą przed sobą Golema. Prędko pobiegłem za róg do bramy i zerwałem ze siebie spleśniały łachman. Równocześnie obok mnie przebiegł tłum, wymachując laskami i wrzeszcząc oślinionemi usty.